Tawerna "POD WYSTRASZONĄ SOWĄ" po remoncie

Ardan Cord

-Służe uprzejmie - powiedział i postawił dwa kufle na stole, popatrzył na elfkę - czy coś się stało? może masz jakieś specjalne życzenie na poprawe nastroju?

Matas

Matas ocknął się z krótkiej drzemki i jak zobaczył przed sobą dzbanek, to od razu się uśmiechnął..
- Chyba tego sam nie wypiję tak od razu.. Wtem podniósł się i rozejrzał wzrokiem po sali: Dostrzegł Anemone i paru braci obok. - Idę tam, stwierdził.
- Dziękuję Ci karczmarzu, wyśmienity (w swej objętości) dzbanek wódeczki! Smile

Skierował się w stronę stoliku, gdzie siedziała zdesperowana elfka.
- Pozwól droga siostro, że tutaj się do Ciebie dosiądę - zagadnął.
I nie czekając na odpowiedź, usiadł ciężko mając w ręku wódeczkę i zaczął: Turniej - to Cię trapi?

Anemone

I tym oto sposobem Matas nieświadomie rozpoczął koniec świata.
Elka spojrzała wzrokiem mętnym jak butelka krasnoludzkiego spirytusu na zmartwioną twarz senatora, a uważny obserwator w tym momencie rzucałby się już do panicznej ucieczki gdyż iskierka szaleństwa rosła w nich z każda chwilą, twarz elfki stężała... i coś w niej pękło (wyobrażania sama podsunęła dźwięk mocno napiętej struny nie wytrzymującej naprężeń) Wyprostowała się do pozycji pionowej odrzucając krzesło na podłogę, spojrzała gniewnie na spanikowanych towarzyszy niedoli... i straciła oddech.
Po krótkiej hiperwentylacji nadszedł Armagedon.
-Co się stało? Turniej... TURNIEJ...
Z każdą sylabą głos elfki stawał się coraz bardziej jadowity.
-WYGRALIŚMY TEN @&_&$_@$)@^(^(@ TURNIEJ. TO SIĘ STAŁO. Niech tą gildie siedem piekieł pochłonie, niechaj mistrz wraz z senatem trafią do wymiaru buraka (Tu każdy elf mógłby rozpoznać jak wielki był gniew naszej młodej damy skoro zastosowała tak niecną i starożytna elficka klątwe) Moje plany, moje nadzieje MOJE PIENIĄDZE...
Tutaj głos elfki zmienił się w mieszankę rozgoryczenia, żalu i czego trudnego do zdefiniowania przypominającego zawodzenie szaleńca.
-Nie zdajcie sobie sprawy nawet jaki był przelicznik przy obstawianiu na Veass...
Moje góry złota, moje kochane pieniążki... i wszystko stracone... ZOSTAŁY MI TYLKO NIC NIE WARTY KWIT... Zabije go, zamorduje.... MOOOJJJJEEEE PIENIĄDZEEE.
Każda osoba z choć minimalnie wykształconym instynktem samozachowawczym zdążyła już zarejestrować że za moment w tej oto pięknej karczmie przeżywającą drugą (a może nawet trzecią) młodość. Może zajść niewątpliwie ciekawe i wyjątkowe zjawisko fizyczne, połączonej implozji i eksplozji... zjawisko dla obserwatora oddalonego o mniej niż pół horyzontu bardzo niebezpieczne...

Matas

- Hmmm, chcesz powiedzieć, że postawiłaś mości panno na wygraną Veass? Twarz senatora na chwilę się zmieniła z radosnego uśmiechu na ponurą jak noc.. lecz po chwili wziął się w garść, bo darzył sympatia Anemone, twarz przybrała znów dobroduszne rysy:
- Nie martw się elfko, chyba z takimi wynikami jak nasze raczej powinnaś obstawiać na BBP?
Matas oszacował wzrokiem "walory" wypiętej panny w pozycji stojącej i stwierdził w myślach: jest na co patrzeć, hmm Wink

- Napijmy się gorzały zaserwowanej przez karczmarza, w końcu to przedni towar!
Hmm, a gdzie kieliszki? - Ardanie, racz przysłać tu kogoś ze szkłem, mamy kwestię do opicia! - huknął.

Mark

Ej, koleżanko, uspokój się... Pieniądze to nie wszystko... Zresztą obstawiając Veass wykazałaś brak wiary w nasze *ekhm* siły. Lekko odkasłałem po czym dalej
-Nigdy nie popierałem hazardu, no chyba, że to był zakład o wybcie jak największej liczby przeciwników z tymi małymi krasnalami hehe...
Wybaczcie bracia krasnoludowie ale to logiczne, że nasze rody nie przepadają za sobą Smile

. Nie ma nic zabawniejszego niż rozwcieczony przegraną krasnolud Very Happy

Odczekałem chwilę, po czym wziąłem porządny łyk piwa z kufla. Anemone, nie martw się siostro, jesteś w najsilniejszej gildii w okolicy! To wielki zaszczyt być tu z Wami i pić to wyśmienite piwo!
Ku chwale BBP! Niechaj wiedzą, że świętujemy! Very Happy

Toblakai

Bezszelestnym krokiem do karczmy wszedł Toblakai usiadł i rzekł Ancymoku usidlili Cie te piekielniki sami postawili na Nas a Twoje złoto brzęczy teraz w ich sakiewkach tak tak hazard nie popłaca

Ardan Cord

-Oto szkło Matasie - Ardan postawił kieliszki przed Senatorem - a już liczyłem na jakąś grubszą zabawę, ehh... - powiedziawszy to wrócił za szynk.

Meleth Ilverin

Meleth dumnie wkroczył do "Wystraszonej Sowy". Z jego twarzy możnabyło wyczytać wyraźnie, niczym z elementarza, zmieszane w jedną całość dumę, radość, zadowolenie i podekscytowanie. Już od drzwi huknął:
- Ardanie! Wiedziałem, że można na Ciebie liczyć i że właściwą osobę naznaczyłem na nowego właściciela! - tutaj paladyn podszedł do nowego oberzysty i uścisnął mu prawicę. Po czym dodał równie donośnym głosem: - Miodu dla wszystkich! Szczęśliwy dziś dzień! Veass i ich niecne plany zostałyskruszone i obrócone w pył! Mimo wszelkich przeciwności losu WYGRALIśMY TEN TURNIEJ!!!!!!
Ostatnie słowa już niemal wykrzyczał, wznosząc w górę gliniany garniec z miodem. Po chwuli zwrócił uwagę, że nikt nie podnosi z nim toastu i wszyscy w milczeniu spoglądają raz naniego, raz na jedną skuloną w kącie postać. Owa postać wyprostowała się nagle i spojrzała na Meletha. W jej oczach czaił się mord o sile dorównującej hipotetycznej skuteczności Veassów na turnieju. Meleth nic się ne odezwał, tylko nagle jakby pobladł na twarzy. Przez ułamek sekundy nic się nie działo. A potem...

Toblakai

Sto złotych monet na Ancymonka szepnął Toblakai Kto obstawia ? w swojej głowie szepnął sam do siebie Paladyn nie uderzy kobiety już po nim hehe

Ardan Cord

-Witaj Mistrzu cieszę się, że odwiedziłeś Nasze skromne progi - odrzekł Ardan, chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nagle zapanowała cisza
-Burda... - wyszeptał - 100 złotych monet na Meletha

Deunir

Deunir skądśtam (gdziekowliek się nie znajdował) krzyknął:
- Meleth, mógłbyś powtórzyc za co nam stawiasz kolejkę, bo nie dosłyszałem??!!

Anemone

W katalogu wszechświata figuruje sobie teczka o nazwie "zły moment". W teczce owej znajdują się niebiańskie zapisy przeróżnych sytuacji w których wystąpiło zjawisko kolizji czasoprzestrzennej. Innymi słowy cwaniaku znalazłeś się w złym miejscu o złym czasie. Jak każdy zdaje sobie sprawę w owej teczce można znaleźć się całkiem przypadkowo, niespecjalnie starając się o miejsce, i niezupełnie zdając sobie sprawę z przyczyny tego chlubnego zapisu. Wszyscy wiemy że w życiu zdarzają się drobne pomyłki... być w pierwszym szeregu lekkiej piechoty na którą właśnie szarżuje zaciężna konnica to pomyłka... Wejść do krasnoludzkiego baru z wesołym okrzykiem "Co jest knypki" niezdając sobie sprawy że właśnie odbywa się coroczny zjazd Zabójców Troli to pomyłka. Wykląć w ciemnym zaułku mroczno elfickiego assasyna tylko dlatego że to ty trzymasz w ręku kusze a dzieli cię od niego jeszcze czterech kumpli, podczas gdy on sam biedny tak stoi w dodatku z pustymi rękami lecz z tym dziwnym spojrzeniem z którego bije tylko proste "JESTEŚ TRUPEM" to jest pomyłka... Wbiegnąć do laboratorium domorosłego gnoma alchemika tylko dlatego że krzyczał "Eureka" to też jest pomyłka... I jak to właśnie w wielkim wszechświecie dzieje się całkiem naturalnie Mistrz Bractwa Bordowego Płaszcza, Meleth Ilverin też od tej pory będzie figurował w niebiańskim katalogu "zły moment" jako... pomyłka.
Szron na grubość palca pokrył wszystko co znajdowało się w linii prostej od niebieskich oczu Aneomone aż do Mistrza (niektórzy skrzętnie to wykorzystali przystawiając na moment kufle z piwem na drodze tego spojrzenia).
Tu można by rozważyć drugi fizyczny problem tak zwanej niestałości temporalnej... niektórym wydaja się że jedna sekunda to zawsze jedna sekunda... aczkolwiek zgromadzeni mogli empirycznie dowiedzieć się że wyrażenie "sekunda długa jak wieczność" wcale nie musi być metaforą czy innym literackim frazesem.
Elfka nie odrywając spojrzenia od ofiary... znaczy Mistrza, wyciągnęła rękę do bardzo fortunie ulokowanej butelki gorzałki, zacisnęła drobne paluszki w chwycie nie pozostawiającym nikomu w pomieszczeniu żadnego złudzenia co do jej prywatnych uczuć. I z uśmiechem tak czarującym jak potrafi być tylko atramentowo czarna noc, powiedziała:
-Istotnie. Za chwałę Bractwa Bordowego Płaszcza. Za Mistrza Meletha Ilverina. Za noc dla naszych wrogów. Za marzenie jednego człowieka, wyśnione przez wszystkich tu zgromadzonych.
Wypiła całość, nie odrywając wzroku od Mistrza a gdy skończyła delikatnie odstawiła butelkę na stolik i energicznym krokiem pomaszerowała w kierunku drzwi na odchodne rzucając krótkie.
-Zawód kondotiera zobowiązuje.
Jak zwykle pozostawiając niezamknięte drzwi.
Skręciła w pierwszy zaułek i się... porzygała, gdy chwile później łapała już oddech oraz wycierała załzawioną twarz dało się słyszeć ciche:
- Jak ja nienawidzę tej #_*%#&)$#&$#)&#$)&$#@)&#@)#@ czystej gorzały... #$&#$#&&$#&&@(&#@(&#@(&# a poza tym to prawie były moje PIENIĄDZE!
Na stoliku wszechświata leżała teczka opatrzona napisem "Zły moment". Obok niej leżała kartka z napisem MELETH ILVERIN, podpis poniżej głosił CZASOWO WSTRZYMANE a na rogu ktoś niezgrabnym pismem dopisał "głupi ma zawsze szczęśćcie?"

Mark

Na twarzy Marka dało się zauważyć zdziwienie zaistniałą sytuacja... Przez chwilę w karczmie panowała cisza, po czym pół-elf usiadł do stołu, pokręcił nieznacznie głową, szepną sobie coś w elfim języku po czym przystąpił do wykończenia kufla piwa. Po wypiciu ostatniej kropli złotego trunku wstał i powiedział
-Szefie, jeżeli znajdziesz kucharza to mogę upolować kilka dzików na następny turniej... Very Happy

Połażę po rivangoth, może znajdę też jakiegoś barda, który za kufel Twojego wyśmienitego piwa będzie nam umilać czas...
Tymczasem udam się w stronę kwater aby odpocząć chwilę.
Lecz przed wyjściem mam jeszcze jedną prośbę.
Szczęśliwy dzień ^^ Piwo dla wszystkich i wznieśmy toast(korciło mnie, żeby napsiać tost Twisted Evil

) za niepokonane BBP!
Za BBP! Wzniosłem kufel ku niebu i wypiłem zawartość, po czym wyszedłem wyjściem, którym przed chwilą wyszła osoba, która jest dla mnie całkowitą zagadką... Rolling Eyes

Deunir

Wstając (z kuflem w dłoni):
-No nie mówcie, że nie ochrzcimy otwarcia naszej SOWY porządną BIIIJAAATYYYYKĄĄĄĄ!!!!
Zamach, rzut na oślep. Kufel trafił w...

[za ścianę albo coś podobnego dam ostrzezenie, jak BBP kocham...]

Mark

Słysząc zaczątki bijatyki w karczmie obróciłem się na stopie i pobiegłem wprost do karczmy. Przywitał mnie kufel trafiający mnie w lewy piszczel.
-Hmmmm... Chrzciny karczmy beze mnie? No ładnie.
Po czym przystąpiłem do akcji. Chwyciłem pierwszy lepszy taboret, który mi się nawinął w rękę i trafiłem w...